Rola jajek w kuchni jest nieprzeceniona. Nie tylko są częścią składową ogromnej liczby przepisów, chociażby na naleśniki, warzywne i mięsne kotleciki, tosty, suflety oraz bezy. Z powodzeniem mogą grać na talerzach pierwsze skrzypce, tworząc smaczne i bardzo atrakcyjne dla oka potrawy. Jajka gotowane na miękko, na twardo, w
BEZGLUTENOWE KRUCHE CIASTO Z LETNIMI OWOCAMI (bez jajek i mleka) Wielkość porcji: Tortownicę o śr. 20 -21 cm lub foremkę 20x20 cm lub 15x25 cm Czas przygotowania: 1 1/2 godz.- z przygotowaniem ciasta i pieczeniem Czas pieczenia/ gotowania: 15+35 min 15+35 min
Lubisz słodycze, a jednocześnie chcesz się zdrowiej odżywiać i jeść więcej warzyw? Możesz mieć jedno i drugie. To nie żart. Wystarczy, że zamiast tradycyjnych przepisów na ciasta wypróbujesz te z marchewką, fasolą czy dynią. A najlepsze jest to, że w smaku nie ma żadnej różnicy. Jeżeli nie powiesz, nikt się nie zorientuje, co zawierają. Foto: Nataliya Arzamasova / Shutterstock/ shutterstock 240942928 Ciasta z warzyw to nie sałatka, nie ma się co oszukiwać. Nie zaliczają się do dietetycznych ani niskokalorycznych, ale są zdrowsze i będą lepszym wyborem. Ich przygotowanie nie jest wcale trudne i niewiele się różni od zwykłych receptur z mąką w roli głównej. Muffinki marchewkowe Muffinki marchewkowe Główne składniki 2 szklanki mąki pszennej 2 szklanki cukru 1 łyżeczka cynamonu 1 łyżeczka mielonego imbiru pół łyżeczki soli 2 łyżeczki sody oczyszczonej niepełna szklanka orzechów włoskich 4 szklanki marchwi startej na małych oczkach 4 jajka 1 szklanka oleju Sposób przygotowania: Marchew należy obrać i następnie zetrzeć na małych oczkach tarki. Do miski przesiewamy mąkę, a następnie dodajemy pozostałe składniki suche, oprócz orzechów. Mąkę, cukier, cynamon, imbir, sól oraz sodę oczyszczoną dokładnie ze sobą mieszamy. Do drugiej miski wbijamy jajka i roztrzepujemy je widelcem. Następnie dodajemy olej oraz startą marchewkę i wszystko mieszamy. Składniki mokre dodajemy do składników suchych i dokładnie je ze sobą mieszamy, tak by połączyły się w jednolitą masę. Na koniec dodajemy posiekane orzechy włoskie i ponownie mieszamy. Przygotowujemy silikonowe foremki lub blaszaną formę do muffinków, którą wykładamy papierowymi papilotkami. Wypełniamy formy ciastem do 3/4 ich wysokości. Muffinki pieczemy w 180 stopniach Celsjusza przez około 20 minut. Po wyjęciu z piekarnika muffinki układamy na kratce do ostygnięcia. Dalszy ciąg artykułu znajduje się pod materiałem wideo Polecamy: Trzy świetne ciasta z ziemniaków. Idealne na podwieczorek Ciasto marchewkowe Foto: Frances van der Merwe / Shutterstock/ Ciasto marchewkowe Główne składniki 2 szklanki startej marchewki 1 i 1/4 szklanki mąki szklanka cukru 3/4 szklanki oleju pół szklanki rodzynek 50 g 3 jajka 2 łyżeczki cynamonu 2 łyżeczki proszku do pieczenia łyżeczka startej gałki muszkatołowej tłuszcz i bułka tarta do formy pół szklanki cukru pudru kilka łyżek soku z cytryn Sposób przygotowania: Utrzeć marchewkę i połączyć delikatnie z mąką, cukrem i trzema jajkami. Dodać gałkę muszkatołową, cynamon i proszek do pieczenia. Wymieszać delikatnie. Do ciasta wlać olej i bardzo dokładnie wymieszać. Na koniec wrzucić wcześniej namoczone rodzynki. Można też dodać inne bakalie, które lubimy, np. daktyle, morele, orzechy. Blachę wysmarować tłuszczem i obsypać tartą bułką. Wlać ciasto do formy i piec około 1 godziny w temperaturze 180-190 st. C. Po wyjęciu ostudzić. Cukier puder połączyć z sokiem z cytryny, ucierać bardzo dokładnie, aż całkowicie się połączą i polać ciasto lukrem. Orzechy pokroić na małe kawałki i posypać nimi ciasto. Polecamy: Zaskakujący patent na ciasto marchewkowe. Wyjdzie idealnie wilgotne Brownie z fasoli Foto: Sajjad Haidar Malik / Shutterstock/ Brownie z fasoli Główne składniki puszka czerwonej fasoli 400 g, 50 g kakao, 60 g posiekanych orzechów, 200 g suszonych daktyli bez pestek, 2 jajka Sposób przygotowania: Daktyle należy zalać wrzątkiem i pozostawić na 20 minut pod przykryciem, a po tym czasie odsączyć; jednak uwaga – należy zachować odlaną wodę. Fasolę przekładamy na sitko, spłukujemy bieżącą wodą i pozostawiamy do odsączenia. Do miski wkładamy odsączoną fasolę, dodajemy do niej daktyle, kakao, jajka, a także szczyptę soli. Zalewamy wszystko 100 ml wody z daktyli i miksujemy za pomocą blendera. Siekamy orzechy, a następnie dodajemy je do przygotowanej masy. Smarujemy masłem formę i wykładamy papierem do pieczenia lub posypujemy mąką. Ostrożnie przekładamy przygotowane ciasto do formy i wyrównujemy. Nagrzewamy piekarnik do 180 st. C, a następie wkładamy formę i grzejemy około 20 minut. Wyjmujemy, gdy ciasto jest z wierzchu lekko popękane i zostawiamy do ostygnięcia; uwaga – nie sprawdzamy jego powierzchni patyczkiem! Wystudzone ciasto kroimy na kawałki, które można udekorować według pomysłu, np. roztopioną czekoladą gorzką. Z blaszki o bokach 20 cm można przygotować ok. 16 porcji. Polecamy: Dlaczego nie wolno jeść surowego ciasta? Nie chodzi o jajka Tort fasolowy Foto: Maliflower73 / Shutterstock/ Tort fasolowy Główne składniki 250 g fasoli jaś 8 jajek 250 g cukru 50 g bułki tartej dżem wiśniowy olejek migdałowy 100 g cukru pudru 2 łyżki soku z cytryny Sposób przygotowania: Fasole ugotuj na półmiękko, dokładnie przetrzyj przez sitko i ostudź. W tym czasie żółtka oddziel od białek i utrzyj je z cukrem na puszystą masę. Dodaj do przetartej fasoli, wsyp bułkę tartą i kilka kropel olejku migdałowego Na koniec delikatnie dodaj pianę z ubitych białek. Ciasto przelej do wysmarowanej tłuszczem tortownicy, piecz ok. 40 minut w 180 st. C. Po upieczeniu ostudź i przekrój w poziomie. Tort przełóż dżemem wiśniowym. Cukier puder przesiej przez sitko i wymieszaj z sokiem cytrynowym. Tak przygotowanym lukrem polej ciasto. Polecamy: Pieczesz ciasto? Warto zrezygnować z jednego dodatku. Wyjdzie lepsze Sernik dyniowy Foto: Lesya Dolyuk / Shutterstock/ sernik dyniowy MASA SEROWO-DYNIOWA 750 g półtłustego sera twarogowego 250 g cukru 450 g serka mascarpone 450 g purée z pieczonej dyni lub zwykłej pieczonej dyni 7 jajek 1 łyżka cukru waniliowego 5 szklanek mąki ziemniaczanej 1/2 łyżeczki cynamonu kilka kropel olejku cytrynowego SPÓD SERNIKA 300 g herbatników lub ciasteczek Oreo 70 g masła POLEWA 1 tabliczka białej lub mlecznej czekolady 5 łyżek mleka Sposób przygotowania: Sernik dyniowy zaczynamy od przygotowania spodu. W zależności od naszych upodobań możemy w tym celu wykorzystać zwykłe herbatniki, ciasteczka Oreo lub inne ciasteczka. Rozdrabniamy je w blenderze, aż będą całkowicie rozkruszone. Następnie roztapiamy masło i odstawiamy do ostudzenia. Gdy masło wystygnie, wlewamy je do pokruszonych herbatników lub ciastek i dokładnie mieszamy. Tak przygotowany spód wlewamy do formy, wcześniej wyłożonej papierem do pieczenia. W dalszej kolejności przystępujemy do przygotowania masy serowo-dyniowej. Jednak zanim zaczniemy, musimy upiec dynię. W tym celu kroimy ją na małe kawałki i odkrawamy elementy skórki. Tak przygotowaną dynię pieczemy w piekarniku, aż stanie się miękka. Jeśli chcemy, aby konsystencja dyni była niewyczuwalna w cieście, możemy wcześniej zmiksować upieczoną dynię. Możemy również posłużyć się upieczonymi kawałkami w całości. Dynię wrzucamy do dużej miski, następnie dodajemy do niej kilka kropel olejku cytrynowego. Może być również pomarańczowy. Jeśli zależy nam na intensywnym aromacie, do dyni może dodać również odrobinę świeżo startej skórki z cytryny lub pomarańczy. Następnie do dyni dodajemy ser twarogowy i serek mascarpone. Pamiętajmy, że ser twarogowy powinien zostać uprzednio podwójnie zmielony. Wszystkie składniki dokładnie miksujemy. Aby składniki lepiej się ze sobą połączyły, ser i serek możemy dodawać stopniowo. Dodajemy mąkę, jajka, cukier, cukier waniliowy oraz cynamon i znów dokładnie miksujemy. Masę serowo-dyniową ucieramy do momentu, aż będzie jednolita. Gdy masa będzie gotowa, wylewamy ją na przygotowany wcześniej spód ciasta. Sernik pieczemy w temperaturze 180 stopni przez około 60 minut. Po upieczeniu sernik pozostawiamy do całkowitego ostygnięcia. Polewę, w zależności od upodobań, możemy przygotować z białej lub ciemnej czekolady. Ciekawie będzie również smakowała polewa o smaku czekolady karmelowej. Czekoladę dodajemy do niewielkiego naczynia i stawiamy na ogniu. Dodajemy mleko. Dzięki temu będzie miała bardziej płynną konsystencję. Polewą możemy polać cały wierzch sernika lub za jej pomocą zrobić wzorki. Przeczytaj również: Domek Baby Jagi. Hit bez pieczenia rodem z PRL-u Data utworzenia: 20 lipca 2022 19:19 To również Cię zainteresuje
Ciasto Nocny Marek przypadnie do gustu wszystkim miłośnikom rodzynków i czekolady. Jest bardzo smaczne, podzielne i efektownie prezentuje się na stole. Świetnie sprawdzi się na świętach czy rodzinnych uroczystościach. Ciasto składa się z puszystego i mięciutkiego kakaowego biszkoptu przełożonego powidłami porzeczkowymi i kremem czekoladowym, a na wierzchu ułożone zostały rodzynki oblane polewą czekoladową. Prawdziwe niebo w gębie! Składniki na Ciasto Nocny Marek: Biszkopt: 5 jajek rozmiar L 150 g mąki pszennej typ 450 lub 500 (około 1 i 1/4 szklanki) 2 łyżki kakao 180 g cukru (3/4 szklanki) łyżka oleju łyżeczka proszku do pieczenia Krem czekoladowy: 200 ml śmietanki 30% 200 g czekolady lub czekoladek typu merci 250 g serka mascarpone 1 łyżka żelatyny 120 ml wody Polewa czekoladowa 100 g czekolady 1/3 szklanki mleka 3 łyżki kakao Dodatkowo: 150 g rodzynek kieliszek spirytusu lub wódki (można zastąpić sokiem z cytryny) słoik dżemu porzeczkowego (około 250 g) Przygotowanie Najpierw przygotowujemy biszkopt. Jajka (wyjęte wcześniej z lodówki, aby były w temperaturze pokojowej) wbijamy do miski i ubijamy na wysokich obrotach miksera na jasną i puszystą masę przez około 10 minut. Pod koniec ubijania dodajemy cukier. Następnie, cały czas ubijając na mniejszych obrotach, dodajemy olej oraz przesianą mąkę wymieszaną z proszkiem do pieczenia i kakao. Masę wylewamy na blaszkę (moja ma wymiary 24×24 cm), której dno wykładamy papierem do pieczenia i wkładamy do piekarnika nagrzanego do 180 C. Pieczemy około 30 minut (do suchego patyczka) w trybie góra-dół. Przez pół godziny ciasto studzimy przy lekko uchylonych drzwiczkach piekarnika, następnie wyjmujemy je, przekładamy na deskę do krojenia i pozostawiamy do całkowitego ostygnięcia. Ciasto przekrawamy na dwa równe blaty. Przygotowujemy krem czekoladowy. Do rondelka wlewamy śmietankę i podzieloną na kostki czekoladę. Całość podgrzewamy na małym ogniu, mieszając aż czekolada się rozpuści i powstanie jednolita masa. Nie doprowadzamy jej do wrzenia – jeśli widzimy, że zaraz zacznie się gotować, zdejmujemy z ognia. Masę pozostawiamy do wystygnięcia. Żelatynę rozpuszczamy w pół szklanki wody i pozostawiamy do wystygnięcia. Kiedy czekolada będzie zimna dodajemy do niej serek mascarpone i schłodzoną, ale jeszcze płynną żelatynę. Całość miksujemy za pomocą robota na jednolitą masę. Rodzynki zalewamy alkoholem i wodą, aż będą całkowicie przykryte. Odstawiamy na godzinę. Przygotowujemy polewę czekoladową. Podzieloną na kostki czekoladę, mleko i kakao podgrzewamy w rondelku do uzyskania jednolitej masy. Jeśli polewa jest zbyt rzadka można dosypać jeszcze kakao. Polewę odstawiamy do lekkiego przestygnięcia. Spodni blat ciasta smarujemy połową dżemu porzeczkowego. Na nim rozsmarowujemy prawie cały krem czekoladowy (odstawiamy 2 łyżki). Nakrywamy drugim blatem również posmarowanym dżemem. Wierzch blatu smarujemy resztą kremu czekoladowego. Na nim układamy odcedzone rodzynki i wylewamy polewę czekoladową. Ciasto schładzamy przez 2 godziny w lodówce. Ciasto Nocny Marek – rodzynkowiec z dużą ilością czekolady Zobacz inne przepisy na ciasta z czekoladą: Babka czekoladowa – sprawdzony przepis na domową babę Ciasto Wygodnisia bez pieczenia – przysmak kokosowy z czekoladą Szybkie ciasto czekoladowe Ciasto Słodki Pocałunek – mocno czekoladowe Czekoladowe brownie z wiśniamiNa szczęście o takie nietrudno! Aby związać ciasto, zamiast jajek można dodać do niego siemię lniane, mus jabłkowy, banany lub aquafaba, czyli wodę po ciecierzycy. Są też pyszne desery, które nie wymagają użycia jajek. Można bez nich upiec biszkopt, kruchy spód, a nawet przygotować tiramisu.
Spróbujcie koniecznie- to ciasto powinno stać się waszym przyjacielem w sezonie letnim-jest jednym z najlepszych drożdżowych ciast pod owoce jakie udało mi się piec w mojej 20 letniej przygodzie z ciastami bez jajek.
Dzieciaki często proszą mnie o ciasto. Czasem jest to trudno wykonalne, bo na przykład w lodówce pustki. I co tu zrobić. Podejrzewam, że nie tylko ja jestem w takiej sytuacji, dlatego dziś specjalnie dla Was przepis na ciasto z dwóch jajek. Składniki: 3 szklanki mąki 4 płaskie łyżeczki proszku do pieczenia 5 łyżek kakao 1,5 szklanki cukru pudru 1 tabliczka gorzkiej czekolady, lub 10 sztuk cukierków tofii 2 szklanki mleka 2 jajka 2/3 szklanki oleju aromat waniliowy, lub cukier wanilinowy Przygotowanie: Suche składniki, czyli mąkę, kakao, proszek do pieczenia, cukier puder, cukier waniliowy dokładnie mieszam w jednej misce. Do drugiej miski daję mokre składniki, czyli mleko, jajka i olej i dokładnie mieszam za pomocą miksera. Do pierwszej miski z suchymi składnikami wlewam wymieszane mokre i za pomocą łopatki dokładnie mieszam. Nie zdziwcie się, że ciasto będzie bardzo gęste. Na koniec wrzucam czekoladę w kawałkach lub pokrojone cukierki toffi. Całość wykładam na prostokątną blachę wyłożoną papierem do pieczenia. Ciasto piekę w temperaturze 200 C stopni około 30 minut. Najlepiej podawać ciasto kiedy jest lekko ciepłe, wtedy zawarta w nim w czekolada i cukierki, w się rozpływają. Ciasto jest sycące. Jeśli chcecie go przechować na drugi dzień, warto go czymś przykryć by się nie wysuszyło. Jakie dziś ciasto u Was? Podzielcie się przepisem, a ja chętnie podejmę się wyzwania! Zdjęcia: Agnieszka Fajny artykuł? Możesz nas pochwalić lub podzielić się nim z innymi :) Czytaj kolejny artykuł: Dyskalkulia – problem nie tylko szkolny Matematyka to, nie oszukujmy się, niezbyt lubiany przedmiot w szkole. U większości uczniów problemy biorą się z braku systematyczności i nawarstwiających się zaległości. Jednak coraz częściej pada hasło: dyskalkulia. Dyskalkulia istnieje naprawdę, nie jest kolejnym „dys-wymysłem” dla niechętnych nauce dzieci. Jednak umówmy się, nie każde dziecko, które nie umie liczyć, jest dyskalkulikiem. Szacuje się, że jest nim maksymalnie co dwudziesty uczeń, czyli w klasie może być statycznie jeden, góra dwóch dyskalkulików. Zanim przypniemy dziecku taką łatkę i „odpuścimy” naukę matematyki, sprawdźmy, czym naprawdę jest dyskalkulia. Dyskalkulia niejedno ma imię Dyskalkulia operacyjna jest dokładnie tym, co mamy na myśli mówiąc o dyskalkulii. Objawia się wzmożonymi trudnościami w wykonywaniu prostych operacji matematycznych, w efekcie czego uczeń np. dodaje, zamiast odejmować, nie jest w stanie wykonać prostego działania w pamięci, liczy na palcach itp. Oczywiście nie wystarczy, by dziecko raz dodało, zamiast odjąć, żeby mówić o dyskalkulii. Pomyłki zdarzają się każdemu. Dyskalkulia graficzna często idzie w parze z dysleksją i dysgrafią. Osoba cierpiąca na takie zaburzenie nie potrafi prawidłowo zapisywać dużych liczb, stosuje własne, niezgodne z jakimikolwiek zasadami, sposoby ich pisania. Problem na ogół zaczyna się przy liczbach trzycyfrowych i większych. Dyskalkulia werbalna (słowna) objawia się trudnościami w nazywaniu liczb, używaniu liczebników, określaniu kolejności (od najmniejszego do największego lub odwrotnie), skojarzeniu symboli z odpowiednimi działaniami matematycznymi. Dyskalkulia leksykalna objawia się trudnościami w odczytywaniu liczb i symboli matematycznych. Dziecko widzące znak „+” może uznać, że chodzi o odejmowanie. Dyskalkulia wykonawcza wbrew pozorom nie ma nic wspólnego z wykonywaniem działań matematycznych. Dzieci cierpiące na ten rodzaj zaburzenia nie potrafią prawidłowo korzystać z przedmiotów służących do nauki matematyki, np. patyczków. Dyskalkulik wykonawczy nie poradzi sobie z ułożeniem ich od najmniejszego do największego, określeniem, który jest grubszy, który cieńszy itp. Dyskalkulia ideognostyczna objawia się trudnościami w rozumieniu zależności matematycznych. Czyli w praktyce – uczeń przepisze prawidłowo działania z tablicy, odczyta je i nazwie poprawnie, ale nie będzie w stanie przyswoić sobie prostej zależności, że w dziesiątce mieszczą się dwie piątki. Tacy uczniowie mają też problemy z określeniem zależności „o jeden mniejsze” lub „o jeden większe”. „Życiowe” skutki dyskalkulii Zanim dojdziemy do wniosku, że nie każdy musi być wybitnym matematykiem (bo faktycznie nie musi) i odpuścimy dziecku naukę matematyki (bo przecież jest dyskalkulikiem), sprawdźmy, jakie są skutki dyskalkulii w życiu codziennym. Do najczęściej spotykanych problemów wynikających właśnie z dyskalkulii zalicza się: – problemy z prawidłowym odczytaniem rozkładu jazdy, – problemy z odczytywaniem godziny na zegarze, – problemy z gotowaniem (przepisy są naszpikowane liczbami!), – problemy z zapamiętywaniem dat (można by zaryzykować, że co drugi mężczyzna to dyskalkulik :P ) – problemy z korzystaniem z karty płatniczej (trudność z zapamiętaniem i prawidłowym wprowadzeniem kodu PIN) – problemy z płaceniem gotówką, – problemy z orientacją przestrzenną. Dyskalkulia – czy to się leczy? Dyskalkulia ma podłoże genetyczne i nie można jej raz na zawsze wyeliminować. To, co można, to pomóc dziecku w pracy nad radzeniem sobie z nią. Podobnie jak dyslektyk zawsze będzie dyslektykiem, tak dyskalkulik zawsze będzie dyskalkulikiem. Co w praktyce oznacza, że musi pracować dwa razy więcej niż jego rówieśnicy, taki los. Oprócz typowych zajęć reedukacyjnych, które są dziecku potrzebne, w terapii dyskalkulii wykorzystuje się inne metody, które przy odrobinie uporu można potraktować jako fajną zabawę: – rysowanie bądź odwzorowywanie figur geometrycznych, – pisanie jednocześnie prawą i lewą ręką, – odnajdywanie ukrytych symboli matematycznych i liczb na obrazkach, – rozwiązywanie rebusów, – rozwiązywanie labiryntów, – wykreślanki i inne tego typu zabawy, które pozwolą dziecku, a w przyszłości dorosłej osobie, na swobodne funkcjonowanie w świecie. Fajny artykuł? Możesz nas pochwalić lub podzielić się nim z innymi :) Czytaj kolejny artykuł: O sztuce umierania w tym naszym “pięknym” kraju Opowiem Wam dziś wzburzona, a nawet wściekła, o tym, jak wygląda organizacja pomocy dla umierającego człowieka w naszym pięknym kraju. Pewna osoba choruje na nowotwór, jest obecnie w fazie terminalnej, nie ma dla niej leczenia. Wypis ze szpitala nie pozostawił złudzeń… Ponieważ chciałabym zachować godność tej osoby, pozwolę sobie pisać o Nim per “chory”, bez podawania personaliów. “Chory” od pewnego czasu jest osobą niesamodzielną – jest leżący, nie jest w stanie sam zjeść, ubrać się, umyć. Nie wychodzi nawet do toalety, korzysta z pampersów. Żona owego człowieka jest podobnie jak on zaawansowana wiekowo i nie poradzi sobie fizycznie z mężem. Ów człowiek, ma jedną córkę, która pracując, pokonuje codziennie 100 km, by “ogarnąć” ojca. Lekarz prowadzący zasugerował zorganizowanie całodobowej opieki nad chorym. Wskazania są, jakieś tam środki finansowe również, więc córka staje na rzęsach, by załatwić w tym naszym pięknym, aczkolwiek chorym kraju opiekę choremu. Od razu zaznaczę, że córka utrzymuje rodzinę i nie może zrezygnować z pracy. W tym przypadku nie wchodzi w rachubę zorganizowanie opieki pielęgniarki dochodzącej na godzinę, ponieważ musi to być opieka całodobowa. Córka pacjenta w każdej wolnej chwili jedzie wiele kilometrów, żeby móc ojca przewinąć, nakarmić, ale to jest niewystarczające. A co, gdy chory wypróżni się, gdy jej akurat nie ma, co z cewnikiem? Co gorsze, sama nie ma warunków lokalowych, by zabrać ojca do siebie. Potrzebna jest opieka całodobowa. I tu zaczynają się schody. Chory nie ma jeszcze założonej karty pacjenta onkologicznego, musi się zebrać w jego sprawie komisja, a więc do tego czasu pewne rzeczy są utrudnione. W miejscu, gdzie pomoc w sprawie opieki hospicyjnej miała zostać udzielona, córka została skierowana do innego (w domyśle bardziej odpowiedniego) miejsca w Szczecinie. Jednak tam pokierowano ją jeszcze gdzie indziej. Tak więc z ulicy Szafera, skierowano kobietę na Zdroje, na ul. Batalionów Chłopskich, tylko po to, by się dowiedziała, że wspomniana placówka nie istnieje – zamiast niej jest tam zakład medycyny, taka zwykła przechodnia, w której nikt nic nie wiedział. Z owej przychodni kierowano córkę pacjenta do Szczecina Dąbia, do MOPS, a tam kolejna niespodzianka, bo nie ma tam czegoś takiego jak MOPS, za to jest MOPR i w dodatku nie w tej lokalizacji, bo centrala jest gdzieś na prawobrzeżu. Po tym, jak dodzwoniono się do tego MOPRu, wiadomo, że oni się sprawami skierowania do hospicjum czy też domu opieki nie zajmują. Zaproponowano za to wykonanie serii kolejnych telefonów, jeszcze gdzie indziej, bo na Królowej Jadwigi, gdzie dopiero po kilku dniach kobieta dostała konkretne wskazówki. Na ten moment nie wiem, czy i jak szybko uda się załatwić sprawę, ale ręce opadają. Tyle bieganiny, stos papierów, a w ich cieniu niknie człowiek. Rzecz tak – wydawałoby się – prosta i podstawowa jak pomoc umierającemu człowiekowi, niezdolnemu do samodzielnego egzystowania jest tak bardzo utrudniona. Nikt nie chce tej pomocy za darmo, nikt nie rości sobie bez uzasadnienia do niej pretensji. Ale wytłumaczcie mi, jakim cudem nikt nic nie wie??? Jakim cudem od placówki do placówki odsyłają chorego, nie dając żadnych konkretnych odpowiedzi? Ile to potrwa? Aż ów człowiek najpierw umrze we własnych odchodach, i skończy się kłopot? Taka poniewierka jest dla mnie nie do pomyślenia. Gdzie tu ludzka godność, gdzie zwyczajna ludzka przyzwoitość? Doiło państwo podatki przez większość życia tego człowieka, ale co do czego przyszło, on na wiele od państwa nie może liczyć. Porażające… Fajny artykuł? Możesz nas pochwalić lub podzielić się nim z innymi :) mnXc. 491 309 134 296 264 138 126 137 81